2 years ago

"Moje dziecko nie chce jeść" Carlos González

Wyobraź sobie, że ktoś zaprasza Cię na kolację. Bardzo lubisz tą osobę, więc idziesz chętnie. Ta osoba bardzo się postarała - wyszukane dania są kolorowe i mają kształty misiów i jeży. Próbujesz z zaciekawieniem i jest całkiem nieźle, ale akurat tego dnia bolą Cię zęby / jesteś jeszcze opity koktajlem z przedpołudnia / trochę dziwnie Ci na brzuchu / albo po prostu zjadłeś już tyle, że jesteś syty, więc w sumie masz już dość. Chcesz grzecznie podziękować i odejść od stołu, ale ta przemiła osoba nie chce o tym słyszeć i stopniowo zmienia się w oprawcę:

  • najpierw zachęca, tłumacząc, jak dużo czasu spędziła w kuchni,
  • następnie reklamuje poszczególne składniki potrawy ("no zobacz, jakie mięciutkie mięsko"),
  • jesz grzecznościowo jeszcze parę kęsów, to naprawdę już koniec Twoich możliwości - więcej się nie zmieści! Ale ta osoba nagle zaczyna Cię rozśmieszać i w momencie, gdy otwierasz buzię, robi desant widelcem,
  • nagle zaczyna udawać, że widelec to samolot i leci wprost do Twojej buzi (albo nie wprost właśnie, a zygzakiem),
  • jesteś uparty? Przemiła osoba staje się już naprawdę zdenerwowaną osobą, zatyka Ci nos, a kiedy otwierasz buzię - znowu desant,
  • zaczynasz płakać, ale osoba ma to za nic - próbujesz przełknąć porcję jedzenia wraz ze łzami, ale idzie ciężko,
  • Robisz wielką kulę jedzenia w buzi, usiłujesz schować pod policzkiem, ale kiedy wyplujesz tą kulkę, osoba każe Ci ją jeść z powrotem,
  • jedzenie staje Ci już w gardle, ale osoba wymyśliła nowy podstęp i wkłada Ci teraz co gryza smoczek, który wiadomo - wywołuje odruch połykania. Czujesz, że zaraz nie wytrzymasz!
  • Wymiotujesz, bo już po prostu inaczej się nie da.

Brzmi abstrakcyjnie? Co to za psychopata! A tak zachowuje się bardzo wiele matek, choć oczywiście nie każda osiąga wszystkie etapy okrucieństwa.

Nie chcę brnąć w to dalej, ale historie troskliwych rodziców, zmuszających dzieci do jedzenia wymiocin, czy przywiązujących do krzesła, są również się podobno zdarzają.
Albo obrażających się, bo nie zjadłeś! I za karę na kolację dostaniesz to samo - zimny, wysuszony i zdecydowanie nieapetyczny obiad, którym "wzgardziłeś" parę godzin wcześniej.

image.png

Moje dziecko nie jest niejadkiem, wręcz mogę powiedzieć, że na posiłek zwykle reaguje entuzjastycznie i potrafi z rozkoszą wciągnąć całego banana. Ostatnio trafiłam jednak na sporo polecajek książki Carolsa Gonzaleza, jako absolutnie koniecznej pozycji dla rodziców, niezależnie od tego, czy ich dziecko ma problemy z jedzeniem, czy też nie.

No to przeczytałam.

I muszę stwierdzić, że chyba mną jeszcze mocno matczyne hormony rządzą, bo ciężko było mi znieść niektóre "listy matek". Makabra!

Na szczęście obecnie wszędzie - na porodówce, u położnych, w broszurkach, czy w książkach o żywieniu króluje jedna żelazna zasada:

image.png
www.dziecizdrowoodzywione.pl

Cel książki Gonzaleza jest również precyzyjny:

Celem tej książki nie jest sprawienie, aby Twoje dziecko jadło więcej. Jej celem jest zmniejszenie oczekiwań rodziców tak, by zbliżyły się do rzeczywistości.

image.png

Dla mnie to dość ciężka lektura, bo naprawdę żal mi dzieci, karmionych tymi starymi metodami. A to wcale nie takie rzadkie. Moja własna Mama całe życie nienawidzi krupniku - a to dlatego, że była zmuszana, aby go jeść. Ja sama szczerze mówiąc nie pamiętam zbytnio takiego przymuszania, choć pamiętam "za mamusię, za tatusia...", a to też jest forma przymuszania do jedzenia. Carlos mówi wprost - reaguj od razu, kiedy dziecko pokazuje Ci, że ma już dość. Nie naciskaj. Nie zachęcaj. Nie mów, jakie to dobre i zdrowe. Nie odwołuj się do uczuć (jak kochasz mamusię to zjedz; za mamusię, za tatusia). Nie wzbudzaj poczucia winy. Nie obrażaj się. Nie nagradzaj dobrze zjedzonego posiłku deserem i nie karz dziecka (np. brakiem deseru), jeśli nie zje obiadu. Co więcej, nie chwal dziecka, że ładnie wszystko zjadło, bo i to może zaburzyć jego sposób odżywiania. Nie porównuj do innych (zobacz, jak Ania ładnie zjadła!). Nie zabawiaj, nie przeciągaj pory posiłku w nieskończoność.
I przede wszystkim - zaufaj swojemu dziecku. Bo to przecież dość logiczne - żadne dziecko nie chce być głodne. Jeśli będzie głodne, to zje. Apetyt jest bardzo prostym sposobem na to, aby dziecko zjadło dokładnie tyle ile potrzebuje - ani mniej, ani więcej. To jest banalna podstawa, a jednak tak wiele osób o tym zapomina. A wszelkiego rodzaju wymuszenia czy zachęty mogą skutkować zaburzeniami łaknienia.

Takie proste, a takie trudne to jednocześnie.

Tak jak już napisałam, momentami była to dla mnie bardzo ciężka książka, ale oprócz opisów tych radykalnych pomysłów matek na wciskanie dzieciom jedzenia zawiera ona bardzo dużo spokojnej i rzetelnej informacji na temat dlaczego może Ci się wydawać, że dziecko je za mało - i dlaczego to nieprawda. Cała lektura jest więc przerażająca i uspokajająca jednocześnie. Autor pokazuje, w których momentach dziecko faktycznie może jeść mniej - i że to całkowicie normalne i wciąż należy słuchać jego apetytu. Tak więc ogólnie, bardzo się cieszę, że ją przeczytałam, zanim jakieś faktyczne problemy na tym polu mogłyby wyniknąć.

  • 128Upvotes
  • $20.26Reward
  • 6Comments

Comments

You can login with your Hive account using secure Hivesigner and interact with this blog. You would be able to comment and vote on this article and other comments.

Reply

No comments